poniedziałek, 18 czerwca 2012

W komentarzach pod poprzednim postem Frytka i Del piszą, że zrobiłyby awanturę. A ja nie. Wiem, że nic to by nie dało. Pewnie usłyszałabym tylko, że jak chciałam to mogłam sama powiedzieć.
Od jakiegoś już czasu przyjęłam postawę pracownika. Pracuję w moim domu i tyle. Sprzątam, piorę, gotuję, itp. Żadnych emocji, oczekiwań. Za rok, jak Miś pójdzie do przedszkola, ja pójdę do pracy. Najlepiej jakby udało mi się znaleźć coś fajnego a jak nie to wrócę do starej. Do tego czasu pracuję w domu. Jeśli przez ten rok nie uda nam się odbudować tego związku to się wyprowadzę. Teraz, kiedy nie pracuję i na razie nie chcę pracować wyprowadzka nie ma sensu.
Ostatnio też w mojej glowie pojawił się pomysł na własny biznes. Bardzo szalony pomysł. I najpierw muszę się zorientować czy w ogóle realny. To jest mój plan na najbliższy rok

czwartek, 14 czerwca 2012

Powrót do normalności

Dzisiaj Lala wróciła do przedszkola. A mój rytm dnia wrócił do normalności. Niby było fajnie, ale nazbierało mi się mnóstwo rzeczy do zrobienia i załatwienia. Po pierwsze byłam uziemiona w domu z chorym dzieckiem, a po drugie z dwójką to już nie tak łatwo coś zrobić. Dzisiaj od rana rzuciłam się w wir sprzątania i prania. Popchnęłam też zaległości na allegro i jeszcze mam chwilkę na bloga :). Mam takie wrażenie, że wszystko wróciło na swoje miejsce. Jutro albo w sobotę mam zamiar wyskoczyć na piwko i pogaduchy z MM. Dawno nie miałyśmy okazji pogadać tylko we dwie. A jest o czym. Muszę trochę "przepracować" całą tą chorą sytuację w domu. Czy wyobrażacie sobie, że podczas całej choroby Lali mąż nie zapytał na co jest chora. No chyba, że dowiedział się od teściowej, bo mnie nie pytał. Byłyśmy u lekarki 3 razy i dopiero po ostatniej wizycie - kontrolnej zapytał czy już OK. Za to bardzo żywo interesował się za każdym razem ile kosztowała wizyta i ile wydałam w aptece. Coraz częściej wydaje mi się, że on żyje dla pieniędzy, albo ta giełda całkiem mózg mu zlasowała.

wtorek, 5 czerwca 2012

Chorobowo :(

Nie mam kiedy usiąść do komputera. Dziecko mi się pochorowało. Lala już tydzień nie chodzi do przedszkola. Wydawało się, że to nic takiego. Miała tylko lekką gorączkę. Pojechałam do lekarki, osłuchała, obejrzała i nic niepokojącego nie znalazła. Tylko ta temperatura. Dostała jakieś przeciwwirusowe lekarstwo. Miałam poczekań 2 dni i jak gorączka nadal będzie to podać antybiotyk. Po 2 dniach podałam i dalej nic tylko temperatura coraz wyższa. I tak przez cały tydzień. Wczoraj pojechalyśmy znowu do lekarki i teraz już miała klasyczne zapalenie oskrzeli a tamten antybiotyk nie zadziałał. Dostała inny i już dzisiaj nie ma gorączki.
Tak więc siedzę sobie w domku z dwójką dzieci. Nawet nieźle się nawzajem tolerują. Był Dzień Dziecka więc przybyło nam trochę zabawek. Mają się czym bawić, bo jeszcze się nie znudziły. Brakuje mi tylko tego czasu dla siebie, kiedy Miś śpi. Teraz muszę ten czas poświęcić Lali. Fajnie, bo jak chodzi do przedszkola to tego czasu mamy niewiele. Ale jednak brakuje mi tej chwili relaksu.
Zapytałam męża o giełdę i okazuje się, że to tylko złudzenia. Chociaż przez chyba 2 tygodnie tylko raz widziałam jak śledził jakieś notowania to oznajmił mi, że szantażem go nie wezmę. Tak więc w tej kwestii bez zmian.