sobota, 23 lutego 2013

Weekendowe spanie

Jak to jest, że w tygodniu dzieci wstają po 7, a czasami trzeba nawet budzić do przedszkola. A w sobotę, np. dzisiaj pobudka o 5:30???

Chyba ostatnio za dużo myślę. Od tego myślenia przewartościowało mi się wszystko w głowie. To co wcześniej wydawało mi się białe teraz jest szare. To co było czarne teraz też jest szare. Te moje przemyślenia są powodem kolejnych przemyśleń. Śpię normalnie a wstaję niewyspana. Nie pamiętam snów, ale jak czasami budzę się w nocy do Misia to czuję jakbym się wyrwała z jakiegoś strasznego harmidru. I te pobudki są dla mnie ulgą.

środa, 20 lutego 2013

Dzieci jedzą

Wróciliśmy z przedszkola. Pytam dzieci co chcą zjeść. Miś mówi, że chce bułę. Lala tak samo. Zasiadły więc dzieci przy stole i zajadały suche bułki kajzerki. Dla Misia najlepszy posiłek jaki istnieje. Bułka może być na śniadanie, obiad i kolację. Jedzenie buły wygląda tak, że najpierw robi się palcem dziurę i wyjada wszystko ze środka tak że zostaje sama skórka. Potem w zależności od stopnia głodu zjada się skórkę albo nie. Dzisiaj Lala wyjadła środek resztę rozerwała na pół i chce żeby jej to posmarować serkiem. Takim homogenizowanym Danio z czekoladą dla ścisłości. Dałam jej serek i łyżeczkę, żeby sobie sama smarowała. Posmarowała i woła jeszcze szyneczki (!). Położyła na serek szyneczkę, złożyła obie połówki i.... podobno smakowało jak galaretka owocowa :-).

sobota, 16 lutego 2013

2 teksty córki

Mimo, że są ferie to Lala chodzi do przedszkola. Nasze przedszkole pracuje normalnie chociaż dzieci jest mniej. W soboty chodzi na zajęcia plastyczne. Babcia coś takiego wymyśliła i zawozi na nie Lalę a potem przywozi. Wczoraj w drodze do przedszkola mówię do Lali: "Dziś jest piątek a jutro sobota - będzie wolne." Lala na to: "No chyba, że Ty będziesz miała wolne, bo ja nie! Ja idę na rysunki; zapomniałaś?" Tak w ogóle to Lala uwielbia te zajęcia.
Popołudniu w domu mizdrzy się do lustra i na różne sposoby układa na szyi szalik. Po każdej zmianie ułożenia pyta się jak wygląda. Ja za każdym razem odpowiadam coś w stylu pięknie, ślicznie, fajnie. Po którymś razie wcale już na nią nie patrzę tylko odpowiadam. Lala to zauważa i mnie upomina, że przecież na nią nie patrzę to skąd wiem, że ładnie wygląda. Powiedziałam wtedy, że jest najpiękniejsza na świecie, że jakkolwiek ten szalik założy to i tak będzie najpiękniejsza. Lala dostała skrzydeł, zaczęła skakać i mnie przytulać i całować. I mówi: "Powiem Paulince w przedszkolu, że jestem najpiękniejsza na świecie i Marysi też powiem!" Trochę próbowałam jej wytłumaczyć, że Paulina jest też najpiękniejsza dla swojej mamy i Marysia też ale chyba tego nie słyszała....
Takie czasami mamy fajne momenty, ale często też prowadzimy wojnę. Dzisiaj dzień zaczęłyśmy właśnie od wojny. Obecnie głównie chodzi o to, że nie słucha. Ja jak coś do niej mówię to upewniam się czy słyszy, staję na wprost i mówię. Pytam czy słyszała. Z tym bywa różnie. I najczęściej nie zrobi tego o co ją proszę ale okłamie mnie, że zrobiła. Dzisiaj po porannych scenach tego typu zaczęłąm ją traktować tak jak ona traktuje mnie. O coś mnie prosi a ja udaję, że nie słyszę, albo mówię, że już to zrobiłam, choć nie ruszyłam się od stołu. W efekcie od rana jest płacz. Przeprosiny, obietnice, że już tak nie będzie.... Wszystko po raz kolejny. Najpóźniej od jutra zaczniemy od początku - Lala zapomni co obiecała.

wtorek, 12 lutego 2013

Zimowanie

Mam już dość. Bardzo dość! Zimy oczywiście. Jak długo można żyć bez energii słonecznej?
Złapałam jakąś chandrę. Nie mam pomysłu na spędzanie czasu, nic mi się nie chce. Siedzimy w domu z Misiem i się nudzimy. On potrzebuje propozycji zabawy, a ja nie mam pomysłu i ochoty na zabawę. Ogląda dużo bajek. Dużo za dużo. A ja i tak nic nie robię, bo mi się nie chce. Ciągle chce mi się spać. Na dwór prawie wcale nie wychodzimy. Miś też nie za bardzo lubi zabawę na zimnie. Ma to po mamusi. Nie znosi rękawiczek, a bez nich mu zimno. Muszę go przekonywać, żeby wyszedł z domu jak musimy jechać do przedszkola. I jak nie musimy nigdzie wychodzić to nie wychodzimy. Ale ile tak można?
Nerwy mi coraz częściej puszczają. Moja cierpliwość jest zerowa. Często wybucham i krzyczę.
Lala ma jakąś głuchotę nabytą. Ignoruje wszystko co do niej mówię. A jak zaczynam krzyczeć to mówi, żebym nie krzyczała, bo ona przecież słyszy. Nieraz sprawdzam to czy słucha. Mówię coś raz i drugi raz i pytam się czy słyszała. Odpowiada, że tak. Więc proszę, żeby powtórzyła co mówiłam. I wtedy słyszę taki tekst: A co mówiłaś?
Notorycznie powtarza się taka sytuacja przed kąpielą. Woda nalana, wszystko przygotowane a Lala biega, skacze, śpiewa itd. Nie słucha nawoływania do wanny. A mnie szlag trafia. Nie cierpię kiedy tak się zachowuje. Mamy ustalony rytuał. Idziemy na górę, lejemy wodę i jest kąpiel. Czas na zabawę się skończył. Mamy też ustalone, że jak nie wejdzie od razu do wanny to może sobie robić co chce, iść spać kiedy chce a nas to nie interesuje, nie będzie jej nikt czytał i nikt przytulał. Kilka razy zdarzyło się, że to wyegzekwowałam. I kilka razy obiecała, że już tak nie będzie. Wczoraj znów była taka akcja. Poinformowałam ją, że wiele razy mówiłam, że tego bardzo nie lubię i może sobie robić co chce, może nawet w ogóle nie iść spać. To ona w płacz. Stoi i ryczy. Przez płacz gada, że ona już teraz wejdzie do wanny tylko żebym ją potem usypiała. Złamałam się i mówię OK tylko teraz wchodź do wanny. A ta dalej stoi i ryczy. Zdążyłam wykąpać Misia, ubrać w piżamkę i położyć do łóżka a ta dalej stoi i ryczy. Ręce opadają. Na szczęście dla niej tata był w domu, bo moje nerwy tego nie wytrzymały.
Jutro idę do fryzjera i kosmetyczki. Zamówiłam sobie książkę i jutro powinna przyjść. Zaczęłam przeglądać wakacyjne oferty. Chcę przekonać męża do wyjazdu nad jakieś ciepłe morze. On uważa, że dzieci są jeszcze za małe i będzie z nimi więcej kłopotu niż odpoczynku, bo np mogą tam zachorować itd.
Może to wszystko w jakiś sposób mi pomoże.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Ciekawy weekend

Oj działo się u nas w ten weekend. Mąż zaprosił 2 pary naszych przyjaciół na swoje "okrągłe" urodziny. Urodziny wypadały w tygodniu, ale imprezkę zrobiliśmy w sobotę. Co roku nie obchodzimy urodzin. Wpadają tylko na kawkę rodzice, ale w tym roku to były wyjątkowe urodziny. Następne takie dopiero za 10 lat :-). Rodzice też byli zaproszeni i uzbierało się kilkanaście osób wliczając nas i dzieci. Troszkę się napracowałam, bo chciałam wszystko przygotować. Pierwszy raz spróbowałam nawet zrobić tort. I wszystko wyszło super. Z tortu byłam dumna. Sałatki, sernik, śledziki - wszystko poznikało ze stołu. Warto było. Kiedyś lubiłam przygotowywać wszystko sama. Potem brakowało czasu i było wszystko gotowe ze sklepu. A teraz sobie znowu "poszalałam".
Jak sobie umyśliłam tak też zrobiłam i kupiłam bilety do teatru. Byliśmy na sztuce wczoraj. Rewelacja! Sztuka wyśmienita! Gra aktorów wybitna! 3 główne role grali aktorzy dobrze wszystkim znani z telewizji :-). Była pełna sala, dużo śmiechu i oklasków. Aż żal było wychodzić... Fajnie byłoby co jakiś czas wyrwać się do teatru. Żebyśmy tylko w tym zabieganiu o tym nie zapomnieli.
Na ten tydzień jestem więc pozytywnie naładowana.