wtorek, 12 lutego 2013

Zimowanie

Mam już dość. Bardzo dość! Zimy oczywiście. Jak długo można żyć bez energii słonecznej?
Złapałam jakąś chandrę. Nie mam pomysłu na spędzanie czasu, nic mi się nie chce. Siedzimy w domu z Misiem i się nudzimy. On potrzebuje propozycji zabawy, a ja nie mam pomysłu i ochoty na zabawę. Ogląda dużo bajek. Dużo za dużo. A ja i tak nic nie robię, bo mi się nie chce. Ciągle chce mi się spać. Na dwór prawie wcale nie wychodzimy. Miś też nie za bardzo lubi zabawę na zimnie. Ma to po mamusi. Nie znosi rękawiczek, a bez nich mu zimno. Muszę go przekonywać, żeby wyszedł z domu jak musimy jechać do przedszkola. I jak nie musimy nigdzie wychodzić to nie wychodzimy. Ale ile tak można?
Nerwy mi coraz częściej puszczają. Moja cierpliwość jest zerowa. Często wybucham i krzyczę.
Lala ma jakąś głuchotę nabytą. Ignoruje wszystko co do niej mówię. A jak zaczynam krzyczeć to mówi, żebym nie krzyczała, bo ona przecież słyszy. Nieraz sprawdzam to czy słucha. Mówię coś raz i drugi raz i pytam się czy słyszała. Odpowiada, że tak. Więc proszę, żeby powtórzyła co mówiłam. I wtedy słyszę taki tekst: A co mówiłaś?
Notorycznie powtarza się taka sytuacja przed kąpielą. Woda nalana, wszystko przygotowane a Lala biega, skacze, śpiewa itd. Nie słucha nawoływania do wanny. A mnie szlag trafia. Nie cierpię kiedy tak się zachowuje. Mamy ustalony rytuał. Idziemy na górę, lejemy wodę i jest kąpiel. Czas na zabawę się skończył. Mamy też ustalone, że jak nie wejdzie od razu do wanny to może sobie robić co chce, iść spać kiedy chce a nas to nie interesuje, nie będzie jej nikt czytał i nikt przytulał. Kilka razy zdarzyło się, że to wyegzekwowałam. I kilka razy obiecała, że już tak nie będzie. Wczoraj znów była taka akcja. Poinformowałam ją, że wiele razy mówiłam, że tego bardzo nie lubię i może sobie robić co chce, może nawet w ogóle nie iść spać. To ona w płacz. Stoi i ryczy. Przez płacz gada, że ona już teraz wejdzie do wanny tylko żebym ją potem usypiała. Złamałam się i mówię OK tylko teraz wchodź do wanny. A ta dalej stoi i ryczy. Zdążyłam wykąpać Misia, ubrać w piżamkę i położyć do łóżka a ta dalej stoi i ryczy. Ręce opadają. Na szczęście dla niej tata był w domu, bo moje nerwy tego nie wytrzymały.
Jutro idę do fryzjera i kosmetyczki. Zamówiłam sobie książkę i jutro powinna przyjść. Zaczęłam przeglądać wakacyjne oferty. Chcę przekonać męża do wyjazdu nad jakieś ciepłe morze. On uważa, że dzieci są jeszcze za małe i będzie z nimi więcej kłopotu niż odpoczynku, bo np mogą tam zachorować itd.
Może to wszystko w jakiś sposób mi pomoże.

1 komentarz:

  1. Tak sobie myślę, że masz taki normalny stan "niechciejstwa", który zwyczajnie się zdarza. I to każdemu... A końcówka zimy jeszcze bardziej takie coś pogłębia.
    Ale u Ciebie już widać pierwsze promyczki wiosny: jutro fryzjer, kosmetyczka, nowa lektura, a potem to nie będziesz wiedziała, kiedy dostaniesz skrzydeł... i zrobi się jeszcze jaśniej :)) Czego serdecznie życzę :)

    Nie znam się i nie mam doświadczenia, ale podoba mi się ten pomysł z ustaleniem konkretnego rytuału wieczornego. I widać, że czasem zdaje egzamin. Oby jak najczęściej :)

    Uśmiechy... wraz z nieśmiałymi promyczkami słońca, które dopiero co się pojawiło za oknami. Ale i tak zima tu u mnie jeszcze straszy mocno...

    OdpowiedzUsuń