wtorek, 19 marca 2013

Ludzie i taborety

Jakiś czas temu ogłosiłam w serwisie ogłoszeń lokalnych, że oddam za darmo łóżeczko dziecięce. Łóżeczko przetrwało 4 dzieci. 2 moich i 2 koleżanki, od której dostałam łóżeczko. Jest trochę poobijane, zrobiłam fotkę żeby było widać. Jak syn zaczął intensywnie skakać w tym łóżeczku to się porozchodziło na łączeniach więc zostało przez nas posklejane jakimś stolarskim klejem. I się trzyma. Tak się trzyma, że rozłożyć się go raczej nie da. Wszystko to opisałam w ogłoszeniu. Napisałam też, że materac mogę sprzedać osobno za tyle i tyle. Generalnie wolałabym go zostawić, bo może się jeszcze przydać na wakacje do łóżeczka turystycznego. W związku z tym, że łóżeczko jest sklejone nie da rady go wysłać. Chcę go oddać za darmo, bo po pierwsze sama je dostałam, a po drugie widzę na allegro jak trudno sprzedać za parę złotych łóżeczka prawie jak nówki. Uznałam, że takiego z defektami to nawet za 10 zł nie ma co wystawiać. Niech idzie za darmo.
I się zaczęło. Ponieważ łóżeczko za darmo to w ciągu 3 tygodni zaliczyło prawie 4 tys wyświetleń.
Dostałam kilkadziesiąt maili z zapytaniem czy aktualne a po mojej odpowiedzi, że tak, kontakt się urywał. Dziwne, bo wydawało mi się, że jak nieaktualne to się ogłoszenie usuwa. A jak się już o to pyta to jest się trochę zainteresowanym, a nie pyta się tylko po to, żeby zapytać.
Kilkanaście maili z zapytaniem ile będzie kosztować wysyłka??
Kilka maili z zapytaniem czy łóżeczko jest z materacem??
Kilka telefonów: "A gdzie można odebrać?" Mówię nazwę dzielnicy - w słuchawce cisza. Mówię nazwę ulicy - w słuchawce cisza. Mówię nazwę miasta - i słyszę: "ooooo to za daleko, bo jestem z Gdańska/Warszawy/ itp. Ja mieszkam na Śląsku a nazwa miasta widnieje jak byk w ogłoszeniu.
Dzwonił też taki 1 pan, który chyba przebił wszystkich. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
-czy aktualne?
-tak
-a do osobówki wejdzie?
-raczej nie, bo jest sklejone
-a to nie wiedziałem, nie napisała pani tego. Ale jak to sklejone?
-no sklejone na łączeniach, bo się rozłaziło
-aaa to nic. Ja sobie je na miejscu rozkleję
-????? Niby jak?
-No ja ze szwagrem przyjadę, bo on ma kombiaka i klej się troche rozpuści resztę przetnie i da radę. A jesteście w domu teraz? (nie wiem co miała znaczyć ta liczba mnoga). Bo ja z J. jestem to mam kawałek drogi. (no kawałek jakieś 150km).
U mnie proces myślowy przebiegał szybko i uznałam, że jak on mi chce tu ze szwagrem przyjeżdżać i coś rozcinać i jeszcze nie wiadomo co to niech on lepiej przyjedzie jak nie jestem sama.
-Nie ma. Może pan przyjechać po 17.
-o nie. Po ciemku to ja nie trafię!
Tutaj szczęka mi opadła.
-to może w weekend?
-to ja jeszcze zadzwonię
Weekend minął i nie zadzwonił na szczęście.

Przez 3 tygodnie żadnego konkretu a tyle zawracania dupy.
Przeraża mnie analfabetyzm. Niby wszyscy potrafią czytać, znają literki, przeczytają to co muszą a nie rozumieją prawie nic. Z mojego ogłoszenia WSZYSCY zrozumieli, że za darmo, resztę zrozumieli już nieliczni.
Trochę mi się przypomniały czasy mojej pracy. I kontakt z takimi analfabetami na codzień. Dramat. Uświadomiłam sobie, że to kolejny powód dla którego muszę sobie znaleźć inną pracę. Przez 5 lat urlopu wychowawczego już prawie zapomniałam, że większość naszego społeczeństwa to analfabeci wtórni.

4 komentarze:

  1. Włos się jeży. Ludzie niby czytają, ale tylko nagłówek, że za darmo, wydzwaniają....Ja zaczynam ostatnio wystawiać pierwszy raz w życiu jakieś tam rzeczy, książki, na razie mnie nikt nie wkurzył. Jedna książka poszła, dzisiaj ma ktoś przyjechać po przewijak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Allegro to trochę inna sprawa. Tam najczęściej jest wysyłka. I jak ktoś się potem skapnie, że coś nie tak to może sobie przeczytać czego nie zrozumiał. A jakie książki sprzedajesz? Może podeślesz linka do aukcji? Oczywiście jeśli chcesz.
      Powodzenia życzę w sprzedaży i nie tylko :-)

      Usuń
  2. Oj sama coś wiem z tymi ogłoszeniami to różnie bywa. Ludzie by chcieli za darmo ale jak trzeba sobie samemu odebrać to się schody zaczynają. A ja z chęcią się dowiem czy łóżeczko ktoś zabrał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu mąż wystawił za 50zł do negocjacji i.... sprzedał po kilku dniach. Nikt nie marudził. A 2 klientów niemalże chciało się ścigać kto pierwszy odbierze :-). Wniosek: Ogłoszenie "za darmo" trafia do innej grupy ludzi. Na przyszłość wiem, że trzeba wystawiać za przysłowiową złotówkę a nigdy za darmo.

      Usuń